4.08.2014

[One Part] #13 Diecesca: Pierwsza dana przez nas szansa drugiemu człowiekowi jest wyrazem zaufania.

Z dedykacją dla mojej cudownej przyjaciółki, która 28 lipca skończyła 14 lat. Łap prezent :)


                Leżałam w salonie na miękkim dywanie. Z odtwarzacza dość głośno było słychać Vivaldiego, a ciepło z kominka ogrzewało moje bose stopy. Jesień część Adagio molto właśnie się rozpoczynała, kiedy usłyszałam dżwięk przekręcanego klucza.
                Nie zwróciłam uwagi na Marco, który wrócił z delegacji. Był przez tydzień w Sydney. Przywykłam do tego. Byliśmy razem od przeszło półtora roku, z czego ponad pół roku spędził poza Madrytem.
                Przechyliłam głowę, żeby go zobaczyć. Chyba padało, bo jego garnitur był trochę mokry. Jak na człowieka po długiej podróży wyglądał całkiem normalnie. Pewnie spał w samolocie.
                Zapytał czemu nie śpię. Racja, było wtedy w pół do drugiej. Lekko zirytowany podszedł do odtwarzacza i zabrał stamtąd płytę. Wyszedł z pomieszczenia, a ja wstałam i poszłam do łazienki.
                Widziałam przez otwarte drzwi jak chowa marynarkę do szafy. Perfekcjonista jeden. Maniak czystości i przewrażliwiony na punkcie bałaganu.
                Często mnie denerwował, ale nadal z nim byłam. Po prostu z przyzwyczajenia. Nie chciałam być sama. I tak go praktycznie nie ma.
                Zmyłam makijaż, ubrałam bokserkę i niebieskie spodenki, a następnie poszłam do łóżka. Położyłam się obok Marco, który już spał. Odwróciłam się do niego plecami i stwierdziłam, że rano wstanę wcześniej i pójdę do swojego mieszkania.

~~~~

                Obudziłam się przed siódmą. Miasto zaczynało budzić się do życia, a słońce wznosiło się coraz wyżej.
                Wstałam, poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę. Nigdy nie lubiłam herbaty. Kiedy woda się gotowała, przebrałam się w normalne ubrania i sprawdziłam, czy wszystko wzięłam. Usłyszałam dźwięk wyłączającego się czajnika, więc poszłam zalać napój i posłodziłam go.  Zrobiłam jeszcze pare kanapek.
                Usiadłam przy stoliku i powoli zaczęłam jeść kanapki z serem i wędliną. W międzyczasie popijałam posiłek kawą z mlekiem. Gdy skończyłam jeść śniadanie, wyszłam z mieszkania i ruszyłam w stronę najbliższej stacji metra.
                Wsiadłam do 5 lini na stacji Puerta de Toledo. W metrze było dość mało ludzi, jednak wolałam stać. Niewygodnie się siedzi i trzyma skrzypce w futerale.
                Wysiadłam na Carabanchel i rozejrzałam się po stacji, aby znaleźć dobre miejsce na granie. Parę metrów od ruchomych schodów było pusto, więc skierowałam się właśnie tam.
                Wyjęłam skrzypce z futerału i szybko je nastroiłam. Zaczęłam grać.
                Zamknęłam oczy, odcięłam się od otaczającego mnie gwaru.
                Miałam siedem lat, gdy zaczęłam grać. To było jeszcze jak mieszkałam w Rzymie.
                Przechadzałam się z rodzicami pośród starych kamieniczek. Wtedy zatrzymałam się przy witrynie sklepu muzycznego. Ujrzałam na wystawie przepiękne skrzypce. Były zrobione z ciemnego drewna i miały starannie wycięte efy. Tata zapytał się mnie, czy chciałabym na nich grać. Ochoczo przytaknęłam.
                Moja radość była nie do opisania, kiedy rozdzierałam papier prezentowy odzdobiony bałwankami. W czarnym futerale znajdowały się skrzypce – te same co na wystawie.
                Zaczęłam chodzić na prywatne lekcje, później do szkoły muzycznej, a kiedy już dorosłam – otrzymałam ofertę pracy w Madrycie. Grałam w sekcji smyczkowej orkiestry symfonicznej. Nie zarabiałam zbyt wiele, ale udawało mi się z tego wyżyć.
                Marco poznałam pewnego dnia, gdy byłam w barze. Zagadał do mnie, wymieniliśmy się numerami telefonów i tak jakoś wszystko się potoczyło.
                Nigdy go prawdziwie nie kochałam. Owszem, był przystojny i miły, podobał mi się, ale to było tylko zauroczenie.
                Skończyłam grać. Kilka osób stało wokół mnie i zaczęło klaskać. Wrzucili parę drobnych i  odeszli. Zaczęłam się powoli zbierać. Chciałam schować skrzypce, ale najpierw musiałam wyjąć pieniądze z futerału.
                A pod drobniakami leżało pięćdziesiąt euro.

~~~~

                Prześliczna czarnowłosa dziewczyna grała Cztery pory roku na skrzypcach. Zatrzymałem się obok niej i zacząłem słuchać.
                Wczuła się w muzykę. Wyglądała jakby odcięła się od świata.
                Wahałem się czy wrzucić jej dwadzieścia czy pięćdziesiąt euro, jednak po krótkim namyśle wyjąłem ze skórzanego portfela ten o większej wartości. Przykryłem papierek monetami tak, aby nie kusił żadnego złodzieja. Potem jeszcze trochę posłuchałem, ale czas zaczął mnie gonić, więc odszedłem jeszcze przed końcem.


                Codziennie, po wykładach, przechodziłem koło miejsca, w którym grała nieznajoma. Minęły już dwa tygodnie.
                Sięgnąłem po gazetę sprzed kilku dni. Zacząłem czytać powoli artykuły. Nic specjalnego, ale jeden szczególnie mnie zainteresował.
                Było napisane w nim, że podczas bójki kibiców po derbach Madrytu na Santiago Bernabeu została poszkodowana pewna skrzypaczka i jej skrzypce. Znalazłem powód, dlaczego więcej jej nie spotkałem.
                W artykule napisali też jak się nazywa, więc pospiesznie wpadłem na pomysł, aby znaleźć ją w internecie. Wpisałem w facebookowej wyszukiwarce Francesca Caviglia i od razu znalazłem tą samą dziewczynę, która grała w metrze. Pochodziła z Rzymu i miała tyle lat co ja.
                Do głowy wpadł mi kolejny pomysł. Wylogowałem się ze swojego konta i zacząłem wypełniać dane fałszywą nazwą, mailem i datą urodzenia.
                Kiedy konto zostało już utworzone, ponownie odnalazłem profil czarnowłosej i kliknąłem na „Wiadomość”. Napisałem wszystko co chciałem i kliknąłem enter. Czekałem tylko aż ona ją przeczyta i odpisze.

~~~~


Siedziałam w swojej małej kawalerce i rozmyślałam nad życiem. Zeszłej nocy porzuciłam Marco, w końcu. Nie chciałam go dłużej okłamywać, bo coraz gorzej się z tym czułam.
                I jeszcze skrzypce, i te pięćdziesiat euro od nieznajomej osoby.
                Musiałam zrobić sobie przerwę od grania. Nie mam pieniędzy na nowe skrzypce. Nie chciałam o nie prosić rodziców. Mieli teraz na głowie wesele mojej starszej siostry.
                Zdesperowana wzięłam laptopa i zalogowałam się na swój profil na facebooku. Miałam w skrzynce jedną wiadomość. Przeszłam do folderu „inne” i zauważyłam wiadomość od kompletnie obcej mi osoby.

„Witaj, Francesco. Czytałem w gazecie o twoich zepsutych skrzypcach i mam dla ciebie pewną propozycję. Kupię ci nowe, jeżeli ty dla mnie zagrasz prywatny koncert, co ty na to? Najpierw znajdę dla Ciebie jakieś inne skrzypce, dopiero później kupię ci tamte, które zatrzymasz na zawsze, a ja wtedy ustąpię Ci z drogi. Tylko jeden koncert. Odpisz, nie musisz się mnie bać. Nie jestem szkodliwy.”

                Zaciekawiła mnie ta oferta, chociaż miałam lekkiego stracha. Nieznajomy mężczyzna kupi mi skrzypce za koncert. Po chwili zastanowienia odpisałam mu.

                Kawiarenka mieściła się przy placu Puerta del Sol. Doskonale było z niej widać pomnik Karola III. Diego siedział przy stoliku i czekał na Francescę, która powinna być pięć minut temu.
                Nagle weszła lekko zziajana i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nauczyciel ją zawołał, a ta podeszła i usiadła przy stoliku:
- Jestem Diego – przedstawił się Włoszce.
- Francesca, ale to już chyba wiesz – uśmiechnęła się. – Przepraszam za spóźnienie, miałam małe problemy z dojazdem.
- Nic się nie stało. Może przejdziemy do rzeczy? – zapytał.
- Oczywiście – odparła.
                Od razu zaczął jej wyjaśniać na czym to wszystko ma polegać. Było dokładnie tak jak napisał – zagra mu, więc kupi jej skrzypce. I nic więcej.
                A później rozmowa zaczęła się rozkręcać. Zachowywali się jak na pierwszej randce.  Opowiadali sobie o swoim prywatnym życiu. Nie brakowało im tematów. Mieli wiele wspólnych zainteresowań, słuchali podobnej muzyki, oboje lubili grać w Simsy, co jak na ich wiek było dziwne.
                Wymienili się numerami i rozeszli się na placu w przeciwne strony. Wiedzieli, że na jednym koncercie się nie skończy.



Do: Francesca 18/07/2014 18:44
Hej, tutaj Diego. Mogę Cię zwinąć na koncert w sobotę?


Do: Diego 18/07/2014 18:47
Hej, pewnie, jestem wolna. Jakieś wymagania?


Do: Francesca 18/07/2014 18:52
Hmm, załóż jakąś ładną sukienkę :D
I chciałbym posłuchać Vivaldiego.


Do: Diego 18/07/2014 18:59
Haha, okej, jak sobie życzysz :)


Do: Francesca 18/07/2014 19:03
Wpdnę po Ciebie, podasz adres?


Do: Diego 18/07/2014 19:08
Ulica Abejuela, niedaleko
parku Cerro Almodovar.


Do: Francesca 18/07/2014 19:14
No to, do soboty ;)


                Diego odłożył telefon i uśmiechnął się do siebie. Chciał, żeby to nie było ich ostatnie spotkanie. Niby to miała być krótka znajomość, ale jakoś nie mógł tak „zostawić” tej zwariowanej Włoszki. Zbyt bardzo mu się spodobała.
                Na początku myślał, że to zwykłe zauroczenie, jednak potem zauważył, że naprawdę coś do niej czuł, chociaż znał ją ledwo kilkanaście dni.

~~~~

                Wszedłem do sklepu muzycznego po skrzypce dla Francesci. Nie miałem zielonego pojęcia o tych instrumentach, więc najpierw skorzystałem z internetowych portali, jednak wolałem mieć pewność i skorzystać z porady fachowca. 
                Miła brunetka przedstawiła mi kilka par skrzypiec, ale w oko wpadły mi tylko jedne. Były wykonane z ciemnego drewna. Zapytałem sprzedawczynię, czy są dobre i czy nadawałyby się na prezent. Stwierdziła, że z pewnością spodobają się osobie, która miałaby je otrzymać.
Wyciągnąłem kartę płatniczą i zapłaciłem za nie. Cena nie grała dużej roli. A po chwili wychodziłem ze sklepu z instrumentem dla Włoszki.

~~~~

                Hiszpan prowadził samochód po całkiem nieznanej mi drodze. Nie chciał mi powiedzieć gdzie jedziemy. Nerwowo bawiłam się czarnym tiulem mojej sukienki. Diego chyba zauważył, że się boję, bo powiedział mi, że mam się niczym nie martwić.1
                Kiedy w końcu wysiedliśmy ze samochodu, od razu poczułam się lepiej. Długa droga, że wpłynęła na moje nogi, które zdrętwiały. Po chwili doszły do siebie.
                Szpilki były złym pomysłem, bo wylądowaliśmy na łące. Powiedziałam Diego, że mógł mnie ostrzec, ale on się tylko zaśmiał i powiedział, że nawet o tym nie pomyślał. Postanowiłam, że je zdejmę i będę szła na boso. Wrzuciłam buty do samochodu, a potem wyruszyliśmy w drogę.
Skrzypce były prześliczne. Miał dobry gust, nawet jak na osobę, która nie była muzykiem tylko zwykłym wykładowcą na uniwersytecie.
Przedzieraliśmy się przez wysoką trawę i morze kwiatów aż na polanę, która była otoczona małym lasem iglastym. Zatrzymaliśmy się:
-Jesteśmy na miejscu – powiedział Diego. – Możesz zacząć grać.
Nic mu nie odpowiedziałam i od razu zaczęłam grać, zaś on usiadł na trawie.
                Wybrałam, jak zawsze, Cztery pory roku, ale tym razem Wiosnę. Idealnie pasowała do otoczenia. Zachodzące słońce też dodało uroku tamtej chwili.
                Kiedy skończyłam grać, chłopak zaczął bić mi brawo. Podziękowałam mu i wyruszyliśmy w drogę powrotną do samochodu.
                Wrzuciłam skrzypce na tyle siedzenie, a sama usiadłam z przodu:
-Mogłabym zatrzymać te skrzypce? – zapytałam. – Są cudowne.
-Jeżeli tylko chcesz, to możesz. Na pewno nie chcesz innych? – odwrócił głowę w moją stronę.
-Nie, te są nawet lepsze niż moje poprzednie – stwierdziłam. – Dziękuję za nie, jeszcze nie było okazji.
                Diego zareagował spontanicznie i nie dzieliły nas nawet milimetry. Serce zaczęło mi szybciej bić. Moja dłoń nagle znalazła się na jego szyi, a druga błądziła w jego ciemnych włosach. Jego wargi były takie ciepłe i miękkie. Nasze usta idealnie ze sobą współgrały, jakby były dla siebie stworzone.
                W jednej chwili iskra zamieniła się w płomień. Sama nie wiedząc co robię, z powodu natłoku myśli, odwzajemniałam pocałunek i to jeszcze z taką… miłością? Wbrew swojej woli stałam się uległa. Topiłam się pod wpływem tego pocałunku. Naszego pierwszego pocałunku.

~~~~

Wszyscy studenci opuścili salę wykładową. W zamian za to do pomieszczenia wparowała zmartwiona Francesca:
-Ej, kochanie, co się stało? – zapytał z przejęciem.
-Po prostu ja… Otrzymałam ofertę pracy w Rzymie i wracam do Włoch. Przepraszam Cię, bardzo Cię przepraszam, ale ja naprawdę musżę wyjechać – rozpłakała się na dobre, a zdenerwowany Diego wyszedł bez słowa. To był ich koniec.


"...bo człowiek może wytrzymać tydzień bez picia, dwa tygodnie bez jedzenia, całe lata bez dachu nad głową, ale nie może znieść samotności."


Mijały tygodnie, jednego dnia było lepiej, innego gorzej, jakoś się plotło, nie najlepiej, ale jakoś. Tylko niczego się nie dało zapomnieć. Po prostu nie dało.*
                Kiedyś zostawiła mu wiadomość na poczcie „Chciałabym, żebyś tu był”, ale to i tak by nic nie zmieniło.
                Rodzice się cieszyli, że wróciła, a ona ciągle płakała, Tęskniła i to mocno. Za jego idealnie białym uśmiechem, za nieułożonymi włosami, za czekoladowymi oczami, w których się topiła, za nim całym.
                Wzięła futerał i skierowała się na plac Campo de’ Fiori. Gdy już tam dotarła, wyjęła skrzypce i zaczęła grać. Vivaldi, jak zwykle.
Spał w hotelowym pokoju, kiedy usłyszał skrzypce i Vivaldiego. Nikt tego nie grał tak jak ona.
                Bez zastanowienia ubrał buty i włożył płaszczyk. I już go nie było.
                Odsunęła spod podbródka skrzypce. Usłyszała oklaski, tak jak wtedy. Bała się otworzyć oczy, ale przecież nie będzie stała tak cały dzień. W końcu go zobaczyła, po tak długim czasie.
                Nie wiedziała czy ma się śmiać, czy płakać. Nie zdążyła nic zrobić, bo znalazła się w jego ramionach. Ujął jej twarz w dłonie i pocałował przy przy wszystkich ludziach. Niektórzy zaczęli klaskać, inny uśmiechnęli się i odeszli.
                Objął ją w pasie. Całował ją delikatnie, a z czasem coraz namiętniej. Między pocałunkami kilkakrotnie wypowiedział „przepraszam”. A potem oderwali się od siebie i patrzyli prosto w oczy.
                Uśmiechnęła się pierwszy raz od przyjazdu do Włoch.

Pierwsza dana przez nas szansa drugiemu człowiekowi jest wyrazem zaufania.




*Znalezione na fb „Nocą rozszedłem się we wszystkie strony”. Tylko czas zmieniony. 

~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie, kochani, po ponad miesięcznej przerwie! :) 
Skończyłam właśnie pisać i powiem wam, ze jestem zadowolona. Part ma prawie 2000 słów. Najbardziej mi się podoba z wszystkich partów jakie napisałam dotychczas.
Nie zanudzam, do napisania, buziaki.
Part o Naxi cz. 3 i prawdopodobnie ostatnia pojawi się pod koniec wakacji, postaram się jak najszybciej pisać!

4 komentarze:

  1. Dlaczego jestem tutaj pierwszy raz?!
    Wspaniały szablon od razu zachęcił do czytania tej lektury. Cztery pory roku <3 Najbardziej lubię wiosnę, bo uwielbiam grać ją na gitarze! Rozdział wspaniały, a zwłaszcza smsy Diego i Fran :3
    Pamiętasz mnie jeszcze?
    Powróciłam ze zdwojoną siłą do mnie na bloga! Dzięki wszystkim komentarzom, e-mailom i prośbom czytelników napisałam kolejny, 55 rozdział. Wpadnij proszę i przeczytaj oraz skomentuj, jak znajdziesz chwilkę, bo ja stęskniłam się za Twoimi komentarzami!
    http://violetta-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, nie miałam czasu Ci odpisać! Oczywiście, że pamiętam. Właśnie widziałam i czytałam już ostatnio, jak je dodałaś, ale byłam zbyt leniwa na komentarz, więc teraz to skomentuję (w końcu) :P Dzięki, że nas odwiedziłaś! ♥

      Usuń
  2. Hahah, dopiero zauważyłam, że go dodałaś xD
    Debil ja :c
    Uuu, zadedykowany dla mnie, taki zaszczyt <3
    Takie cudo, ale "Osiemdziesiąt Dni" lepsze, bo więcej, że tak powiem "ostrych scen" hahahhaha xdd
    Wiesz, że mi się to bardzo podoba i ogólnie uwielbiam to, a komentarzy pisać nie potrafię xd Więc powiem Ci tylko, że spadam :3
    Czekam na moją wenę :<
    Dobranoc :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciiiicho, ja nie przyzwyczajona do takiego pisana XD <3 To ty jesteś ta bardziej zboczona xD

      Usuń

Obserwatorzy