12.04.2014

[One Part] #9 Naxi: "Rozpacz i miłość są zrośnięte, jedno nie występuje bez drugiego" cz.1

        Wstaję ze świadomością, że kolejny koszmarny dzień się zaczyna. Cóż, pomimo, że od śmierci Leny minął miesiąc, to ja nadal się nie pozbierałam. Przez ten czas nie pokazywałam się w szkole, bo nie miałam nawet siły rano się ruszyć z łóżka, a teraz? Powoli odnajduję chęć do życia, ale jakoś w pełni mi się to nie udało. Przynajmniej mam lepszy humor i zaczynam nieźle kontaktować. Znowu staję się śmielsza, tak jak wtedy.
Przez to, że Lena była starsza o trzy lata, to miała wielu przyjaciół i kolegów, z którymi mnie ona zapoznała. Kiedy moja siostra odeszła, to została przy mnie jedynie Francesca - lekko stuknięta Włoszka. Często krzyczy, uwielbia się kłócić (nawet ze swoim chłopakiem, że on z nią wytrzymuje...), ale jest naprawdę cudowna i potrafi mnie zawsze rozśmieszyć.
Wychowuje mnie babcia, której na imię jest Maribel. Mama... zwiała, dosłownie. Odeszła, bo zapragnęła wolności. W mojej rodzinie często zdarzały się takie wypadki. Jedynie mnie i Maribel takie coś nie dopadło. Aż się boję, że moje dziecko też kiedyś ucieknie.
Jedyne co po niej mi zostało, to gitara i zdjęcia oraz obraz, który wisi w salonie. Z pewnością była artystyczną duszą. To zapewne po niej odziedziczyłam talent do grania. Od małego nie rozstaję się z gitarą. Gram też w szkolnym zespole, który towarzyszy wszystkim imprezom. W składzie jest również Francesca, która śpiewa (kto by się spodziewał, że ma taki aksamitny głos, zazwyczaj słyszymy ją jak się drze, więc...), León - klawiszowiec oraz perkusista Javier. León jest najstarszy z nas wszystkich i będziemy musieli już niedługo znaleźć kogoś na jego miejsce. Wielka szkoda, ma ogromny talent, ale jestem pewna, że wybierze się na muzyczne studia.
Lena za to była niesamowitą aktorką i potrafiła prześlicznie malować. Trochę jej zazdrościłam, ale ja za to przynajmniej potrafię śpiewać. Lepiej, żebyście nie słyszeli tych wielorybich odgłosów.
A zginęła dość nietypowo. Czekając na przesłuchanie zasłabła, bo dostała zawału serca. Prawdopodobnie jakaś niewykryta choroba tego organu przyczyniła się do tego, cukrzyca, z którą się zmagała od kilku lat, wszystko maskowała. Miała zaledwie dwadzieścia lat...
Byłyśmy bratnimi duszami, chociaż czasami miałam ochotę wyrzucić ją przez okno.  Miałyśmy wspólny pokój, który dla nas był za mały. Zawsze bałaganiłyśmy, a nam nie chciało się sprzątać i dlatego było mało miejsca. Nasze łóżka były po przeciwnych stronach pokoju, mogłyśmy wychodzić sobie na balkon, z którego było widać ogródek babci. Magiczne miejsce. Jak głosi miejscowa legenda - wdychając zapach kwiatów z niego, można się zakochać w jednej sekundzie. Wiele osób już tego próbowało, ścinając nocami róże z krzaka i dając je ukochanej osobie.
        Nie rozstawałyśmy się na krok, no chyba, że gdy szłyśmy do szkoły. Urządzałyśmy sobie filmowe soboty, pomagałyśmy sobie wzajemnie, a kiedy jedna z nas miała problem, ta druga zawsze potrafiła ją wysłuchać i pocieszyć.
Nasze stosunki były wyjątkowo bliskie, co było dość dziwne. Dwie siostry prędzej by się pozabijały, a my byłyśmy inne. Byłyśmy wyjątkowe.
A ja nadal nie potrafię się od niej uwolnić. Przeżyłam z nią cudowne chwilę i chciałabym więcej, ale się nie da. Czasami jestem tak bezradna i po prostu płaczę, a jej nie ma aby mnie pocieszyć. Wierzę, że ona patrzy na mnie z góry i jest przy mnie duchowo, jednak ja wolałabym żeby była tu, ciałem i tą dobrą duszyczką, która w niej drzemała.
Jej rzeczy nadal walają się po pokoju, a ja nie mam serca ich pozbierać. Ciągle znajduję jej papierki, notatki, zeszyty, bransoletki... W szafie wiszą jej ubrania nadal przesiąknięte jej zapachem i perfumami. Wanilia, zawsze uwielbiałam ten zapach. Od jej śmierci biorę jakiś ciuch i go ubieram, i noszę, ale tylko w domu. W szkole nie potrafię się tak pokazać. Dziwne, ale prawdziwe.
Podobnie cierpi jej chłopak, Federico. Często rozmawiamy i jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Jako jedyny w pełni mnie rozumie i stara mi się zastąpić Lenę. Czuje to samo co ja.


Weszłam do szkoły. Pierwszy raz od trzydziestu dni. Wzrok pełen współczucia kierowany był w moją stronę. Nie chciałam tego. Na szczęście wszyscy po chwili się ocknęli i powrócili do rozmów o nowym uczniu, który pojawił się podczas mojej nieobecności. Maxi Ponte, kuzyn Leóna. Z tego co zdążyłam usłyszeć pół Hiszpan i pół Francuz, więc co on robi w Argentynie? Zastąpił mnie w zespole podczas mojej nieobecności i nie wiem jak to teraz będzie.
Zatrzasnęłam drzwi od szafki i od razu zobaczyłam uśmiechniętą Fran stojącą za nimi. Niedługo wystraszy mnie na śmierć.
-Witaj, kochana! Jak samopoczucie? - zapytała.
-Coraz lepiej, ale nadal czuję lekką pustkę w serduchu - odparłam ze smutkiem.
-Nie zamartwiaj się, Nata, wszystko się ułoży. Idziemy?
-Pewnie - powiedziałam i ruszyłyśmy w stronę klasy muzycznej.
Kiedy weszłyśmy do sali, jakiś brunet siedział na krzesełku i stroił gitarę. Gdy nas zobaczył od razu wstał i podszedł do nas z instrumentem w ręku:
-Cześć Fran - zwrócił się do Włoszki. - Ja jestem Maxi, a ty zapewne jesteś Naty? - przytaknęłam. -  Słyszałem o... przykro mi.
-Dziękuję -  odparłam. Uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
-Ooo, wróciłaś! - przerwał nam Javier, który mocno mnie przytulił.
-Wiesz, kiedyś trzeba - zaśmiałam się.
Spędzając czas ze znajomymi, od razu poprawił mi się humor. A ja głupia siedziałam w domu, zamiast czerpać radość z życia...

Postanowiłam urwać się z ostatniej lekcji. Wracałam do domu przez las, nie chciałam ryzykować, że spotkam kogoś, a w szczególności Fran. Podczas mojej nieobecności dziewczyna naczytała się w przeróżnych pisemkach, ze już czas, żebym mówiła o moich przeżyciach. Jeszcze czego, tylko ja siebie potrafię siebie zrozumieć.
Wyciągnęłam z kieszeni karteczkę i zapisałam na niej jakąś rozmowę z Leną, po czym ją zakopałam. Ostatnio tak zaczęłam robić, nie wiem dlaczego. Piszę i to wyrzucam. To jakiś symbol pozbywania się wspomnień?
Przekroczyłam furtkę i zauważyłam leżącego na trawie Federa. Podeszłam i położyłam się koło niego:
-Hej - przywitał się. - Pomagałem Maribel w ogrodzie.
-Taak, mnie też do tego wyciągała, ale jakoś się wymigałam - zaśmiałam się.
Przypomniało mi się jak Lena zobaczyła go po raz pierwszy. Nieźle jej wtedy odbiło.
-Muszę iść, do zobaczenia - wstałam, otrzepałam się z trawy i weszłam do domu, gdzie babcia od razu zaczęła mnie wypytywać o dzień w szkole. Powiedziałam jej o Maxim, dziwnych pomysłach Francesci, szybko coś przekąsiłam i pobiegłam na górę.  Zdołałam usłyszeć jeszcze "Zaprosiłam Federico na kolację. Idź dotrzymaj mu towarzystwa!".  Ech, czy to jest konieczne?
Zostawiłam rzeczy w pokoju i zeszłam na dół. Nagle podczas rozmowy temat zszedł na Lenę. Nie chciałam go dalej ciągnąć. Na szczęście Maribel zawołała nas na kolację. Znowu jedliśmy "popiół". Od śmierci mojej siostry zdolności kulinarne babci odbiegły w niepamięć.
Później siedziałam z nim w pokoju. Przeglądaliśmy zdjęcia w albumie, słuchaliśmy płyt Leny. Czułam jej obecność razem z nami:
-Mam wrażenie, że Ona tu jest - wypaliłam.
-Ja też - spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
Później się z nim pożegnałam. Spędzenie z nim dnia, to jednak nie był zły pomysł.


______________________________________
Muszę to podzielić na kilka części, bo się nie wyrobię. 
Marzec był dla mnie miesiącem 3 konkursów w ciągu 2 tygodni, dlatego nie mogłam nic napisać ._. Od czwartku mam 11 dni wolnego, potem idę do szkoły 3 dni i majówkę, więc kolejne części pojawią się wtedy. 
Planuję podzielić do na 3, max. 4 części. Jest tworzony na podstawie książki "Niebo jest wszędzie" Jandy Nelson. Kto czytał, ten zapewne domyśla się zakończenia :) Cytat też pochodzi z tej książki. 
Sara, patrz - było Lenarico! :D No i jeszcze Bufon gitarzysta i pół Francuz... 
Publikuję to i dalej idę się uczyć z rosyjskiego. Kto w ogóle wpadł na pomysł, żeby go uczyć u mnie w szkole ;-; Nie może być taki hiszpański? W liceum biorę go jako drugi język, nie ma bata :>
Do zobaczenia, Justyna :)

6 komentarzy:

  1. Kochanie, ty wiesz jak bardzo uwielbiam czytać o tej dwójce, prawda? Moim zdaniem oni nadają temu serialowi sens. Nie wiem, czy bez tych postaci nadal oglądałabym "Violettę". To nie byłoby już to samo.
    Miałaś bardzo ciekawy pomysł na historię.
    Śmierć Leny? Załamanie Naty? Czy mogę liczyć na interwencję Maxi'ego? Myślę, że tak. W końcu to wątek Naxi, prawda?
    Ah, ale po co tyle pytajników? I znowu...
    Jesteś niesamowita, ten blog jest niesamowity.
    Wszystko, co jest tu tworzone ma w sobie pewnego rodzaju magię.
    Da się ją bardzo łatwo odczuć, uwierz mi, kochana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny One Part. Od zawsze lubiłam o nich czytać. Ciekawy pomysł na historię. Tylko pozazdrościć talentu. Zapraszam do mnie -> www.wielkie-tajemnice-zycia.blogspot.com wybacz za spam ale niedawno zaczęłam i chciałabym wiedzieć co o nim sądzisz. :)
    Pozdrawiam MarutaMikoshi 丸田神輿

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za miłe słowa :) Oczywiście, że bedzie Naxi, to dopiero początek historii ^^ Dielari to działka Agaty. Z tego co wiem to pisała wczoraj coś, ale jak zwykle ona musi mieć wszystko dopracowane, więc trzeba trochę poczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka Justynko,

    Przeczytałam ta część partu i wpadłam w ogólne załamanie. Rzadko cokolwiek komentuje u was, za co musze was przeprosić. To jest chyba spowodowane tym, że nie mam zbytnio czasu. Załamałam się, bo nie umiem wyrazić co czuje. Śmierć Leny zbila mnie z tropu. Wpadłam do tak zwanej czarnej dziury. Chyba jestem pusta. Postawa Natalii, ciężko sobie radzi, a Maxi powowinien zainterweniować, głupek. Kocham Naxi całym sercem, a tego parta jeszcze bardziej. Czekam z niecierpliwością na kolejną część i przepraszam za krótkość ( takiego słowa chyba nie ma, okej xD ) tego komentarza. Tablet :(

    Kocham bardzo,
    Marcia

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny OS ♥ Kocham naxi i czekam na następne części ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy