Drobna,
jasnowłosa dwudziestolatka siedziała zanurzona w miękkim kocu. Dookoła niej
porozrzucane były chusteczki. Zawsze tak było, kiedy ogarniał ją smutek.
Wspominała wówczas chwile spędzone z chłopakiem, w którym zakochała się na
zabój. Zostawiła go… tak po prostu. Minęły dwa lata, a ona nadal go kochała. Tysiące
kilometrów nie potrafiły rozerwać więzi, która ich łączyła…
***
- Ale mamo! – piszczała zirytowana dziewczyna opierając się
o drewniany blat kuchenny – Serio muszę tam jechać?
- Musisz – powiedziała stanowczo kobieta nadal zmywając
naczynia – Dawno nie byłaś u babci i przyda Ci się oderwanie od Buenos Aires.
Tak to znowu dwa miesiące spędziłabyś w swoim pokoju.
- Jenyyy – westchnęło ciężko osiemnastolatka – Lubię swój
pokój i siedzenie w nim mi nie przeszkadza, a chłopcy cały czas okupują
komputer… Niech oni jadą do babci! – podniosła lekko głos i zaczęła nerwowo
stukać palcami o drewno
- Jedziesz ty i koniec dyskusji. – dziewczyna była już dość
zdenerwowana i uderzyła pięścią o stół, a znajdujące się na nim talerze upady z
hukiem na podłogę, matka odwróciła się i o mało zawału nie dostała na widok
potłuczonego szkła – Mario Claro Alonso! – wrzasnęła - Zejdź mi już z oczu,
dziecko i idź się pakować. – kobieta starała się mówić spokojnie i schyliła się
w celu zebrania szkła z podłogi. Clara odwróciła się na pięcie i ze zgorzkniałą
miną ruszyła do swojego pokoju.
- Jedź. Będzie tak fajnie. Hiszpania jest boska. –
dziewczyna przedrzeźniała pod nosem
próbując choć na chwilę oderwać myśli od planu zemsty na matce – Tutaj
jest tak zarąbiście, że nawet Internetu nie ma! – wrzasnęła wywalając z walizki
ubrania.
Wizja spędzenia w tamtym miejscu aż dwóch miesięcy,
przerażała ją. Jedyne co podtrzymywało ją na duchu to ciasteczka babci.
Słodycze stanowiły jej źródło pocieszenia. Sama sobie się dziwiła jakim cudem
jest tak szczupła po zjedzeniu ogromniej ilości słodkości.
Korzystając z
okazji, że była piękna pogoda, a niedaleko znajdowała się plaża, Clara
wygrzebała swoje bikini i wyszła z domu informując babcię jedynie głośnym
krzykiem.
Gdy doszła na plażę zatopiła stopy w gorącym piasku i
ruszyła w stronę morza. Rozłożyła koc i poszła zmoczyć się lekko wodą.
Przyjemnie letnia woda dosięgnęła jej palców i spowodowała, że po ciele
dziewczyny przeszedł dreszcz. Im większą część ciała zanurzała w wodzie tym
robiło jej się cieplej. Całkiem fajnie się stało dopóki nie dostała piłką w
głowę. Wtem straciła równowagę i upadła robiąc przy tym głośny plusk. Szybko
poczuła, że ktoś ją podnosi. Kiedy znalazła się nad powierzchnią wody wypluła
ciecz, która znalazła się w jej ustach i spostrzegła, że była w ramionach
wysokiego, bardzo przystojnego bruneta. Wiedziała, że to przez niego „napiła
się” słonej wody, więc próbowała wydostać się z jego uścisku.
- Puść mnie! – rozkazała i popatrzyła na niego jakby chciała
sprezentować mu fioletowe limo pod okiem
- Lepiej nie, bo widzę, że nie najlepiej radzisz sobie w
wodzie – zaśmiał się kpiąco i niósł dziewczynę do brzegu.
- Puszczaj mnie do cholery! – wydarła się wyraźnie zła, więc
brunet uległ
- Skoro chcesz – rzekł z tajemniczym uśmieszkiem i wypuścił
Clarę z rąk i to dosłownie. Dziewczyna ponownie walnęła o taflę wody, ale
szybko się podniosła i ruszyła w stronę swojego koca wyrzymując włosy.
- Kretyn! – wrzasnęła na odchodne i przeklęła kilka razy pod
nosem
- A tu się mylisz – krzyknął pewnie i podszedł bliżej
drobnej osóbki – Diego mam na imię – uśmiechnął się zawadiacko i szedł za
dziewczyną krok w krok jak straszny cień.
– Pięknie rozpoczęte
wakacje – pomyślała
Clara zabrała swoje rzeczy i udała się do domu. Dopiero
przed wejściem na posesję zauważyła, że ten „kretyn” cały czas za nią idzie.
Stanęła przed furtką i odwróciła się w jego stronę.
- Co ty sobie wyobrażasz?! – wykrzyczała mu prosto w twarz –
Dlaczego za mną idziesz?! – brunet otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ona
mu przerwała – Chciałeś zapewne dowiedzieć się gdzie mieszkam i postanowiłeś
mnie śledzić! Osz ty chamie! – zamachnęła się, żeby go spoliczkować, lecz on w
porę wykazał się zręcznością i chwycił jej rękę, która zawisła w powietrzu.
- Zadziorna kotka z Ciebie, ale wyjaśnijmy sobie jedno.
Tutaj – wskazał na niewielki dom obok posesji pani Alonso – mieszkam. – na
twarz Clary wypłynął ognisty rumieniec powodując, że jej delikatna, lekko
opalona cera nabrała koloru wściekle czerwonego – A tak w ogóle to zdradzisz mi
swoje imię, czy mam sam się dowiedzieć?
- Jestem Clara – wyciągnęła rękę w jego stronę spodziewając
się, że zwyczajnie ją uściśnie, on owszem chwycił jej dłoń, ale w innym celu.
Zbliżył swą twarz i lekko musnął ustami wierzch jej palców.
- Podrywacz, podrywaczem, ale mama wychowała mnie na
dżentelmena - uśmiechnął się do niej,
ale tym razem inaczej, jakby… ciepło, przyjaźnie? Speszona dziewczyna, prędko
zabrała rękę i lekko uniosła kąciki ust.
- Ja… ja muszę już iść – powiedziała szybko i pobiegła do
domu. Spodobało jej się to jak chłopak zachował się wobec niej.
Weszła do domu,
położyła torebkę na podłodze i ruszyła do kuchni czując piękny zapach babcinego
obiadu. Skradła się po cichu i zabrała jedną truskawkę z miski.
- Gdzie ty mi tu z tymi rączkami? – rzekła staruszka nawet
nie odwracając się w stronę dziewczyny
- Chciałam spróbować tylko – odpowiedziała udając smutną,
małą dziewczynkę, którą skarciła mama.
- Dzisiaj na kolacji będziemy mieli gości, więc ubierz się
jakoś stosownie
- Co masz na myśli mówiąc stosownie? – zapytała biorąc kolejny owoc z naczynia
- Czyli, że masz mi nie chodzić w samym staniku po domu! –
zaśmiała się i zmierzyła wzrokiem Clarę – A teraz sio mi z kuchni! – pogoniła
dziewczynę ścierką i kontynuowała robienie obiadu.
Clara siedziała
w pokoju wpatrując się w ścianę. Nie wiedzieć czemu „skretyniały debil”
imponował jej. To, że był pewny siebie dodawało mu uroku, a w jej głowie nadal
siedział jego uśmiech.
Z amoku wybudziło ją zapalone światło w jednym z pokoi w
domu obok. Rolety tegoż pomieszczenia były uniesione, co pozwalało dziewczynie
ujrzeć osobę będącą tam właśnie wtedy. Owy brunet zdejmował koszulkę, co zafascynowało osiemnastolatkę. No, Clari musisz przyznać, że jest seksowny
– powiedział jakiś tajemniczy głosik w jej głowie i nie potrafiła się z nim nie
zgodzić.
W tej chwili Diego spojrzał w okno i spostrzegł, że ktoś mu
się przygląda. Zaśmiał się i pokręcił głową, a speszona dziewczyna chciała
udać, że nic nie widziała i zakryła twarz poduszką.
Niedługo po tym
żenującym zdarzeniu mieli przyjść goście, więc Clara starała się znaleźć w
stercie ubrań coś w miarę niepogniecionego, bo nie miała najmniejszej ochoty
wziąć się za prasowanie. Kiedy już odnalazła zwiewną, białą sukienkę do połowy
uda, spojrzała w lustro. To co tam zobaczyła można było nazwać po prostu
jednym, wielkim koszmarem. Z takim, delikatnie mówiąc „nieładem” na głowie i
twarzy, spokojnie mogłaby zagrać w horrorze jako straszydło. Szybko umyła,
wysuszyła i zaatakowała lokówką włosy, a do ogarnięcia twarzy użyła kilku
mleczek nawilżających, potem zrobiła lekki makijaż i w końcu mogła bez strachu
spojrzeć w lustro.
Gdy już była gotowa zeszła na dół. Wtem ktoś zapukał do
drzwi, więc pani Alonso popędziła wpuścić gości.
- Clara, upiekłabyś ciasteczka? – zwróciła się do dziewczyny
przed otwarciem drzwi – Wiesz jak je zrobić, ja już nie mam czasu, a chyba nie
chcesz rozmawiać z gośćmi, bo się zanudzisz na śmierć. – osiemnastolatka bez
sprzeciwów westchnęła tylko i lekko przytaknęła głową udając się do kuchni.
- No to do roboty – rzekła z udawanym entuzjazmem i podeszła
do blatu, gdzie miała już wszystko przygotowane. Chwyciła jeszcze jakiś
fartuszek, który znalazła w szufladzie i zajęła się zarabianiem ciasta.
- Co ty tu robisz?! – warknęła, gdy zobaczyła, że do
pomieszczenia wszedł Diego. W jej głosie można było usłyszeć złość, ale gdzieś
tam głęboko, bardzo głęboko w sercu cieszyła się iż przyszedł.
- Twoja babcia była tak miła, że zaprosiła moich rodziców na
kolację, a ja nie mogłem przepuścić okazji, żeby znowu Cię zobaczyć –
powiedział i puścił do niej oczko na co ona nieco się skrzywiła. Dziewczyna
postanowiła kompletnie go zignorować i zająć się ciasteczkami. – Może Ci pomóc?
– zaoferował biorąc do ręki babciny fartuszek i obwiązując go sobie w pasie.
Clara parsknęła śmiechem i odwróciła wzrok, a on zaszedł ją od tyłu i szepnął
jej do ucha - A tak poza tym to wiem, że
mnie podglądałaś.
- To nieprawda! – pisnęła i przypadkowo mąka, którą Clara
miała w ręku wylądowała na twarzy bruneta – Ups! – rzekła sztucznie i powróciła
do poprzedniej czynności.
- No to się teraz doigrałaś! – uśmiechnął się złośliwie, a
do ręki wziął paczkę białego proszku. Kilka sekund później zawartość tej paczki
wylądowała na głowie dziewczyny. Gdy ta na niego spojrzała mógł spodziewać się
wszystkiego, nawet tego, że go zabije.
- Spokojnie Clara, spokojnie. To tylko jakiś cholerny
kretyn, który chce Cię wkurzyć. – szeptała do siebie i układała plan zemsty.
- Co tam mruczysz pod nosem? – powiedział widocznie
zadowolony ze swojego czynu, lecz nie spodziewał się, że ona mu się odpłaci.
Ledwo zdążył się zorientować, kiedy ta niewinna istotka rozgniotła mu na głowie
jajka. Był już nieźle podminowany, ale zdążył się opamiętać gdy do kuchni
weszła babcia dziewczyny wraz z jego rodzicami.
- Diego! – matka spojrzała na niego morderczym wzrokiem i
gdyby rzeczywiście wzrok mógł zabijać to on właśnie leżałby martwy
- Niech się pani nie denerwuje. Podobno młodzież musi się
wyszaleć. Ale nie spodziewałam się, że ta młodzież zrobi pobojowisko z mojej
kuchni. - zaśmiała się staruszka
- Przepraszam babciu. Ja… ja to posprzątam – powiedziała ze
skruchą i zaczęła ocierać nogę o nogę.
- Ja jej pomogę. W końcu też nabroiłem. – zbliżył się do
dziewczyny, a ona lekko się zarumieniła i odsunęła.
Przez kolejne dwie godziny sprzątali kuchnię. W tym czasie
nie odezwali się do siebie ani słowem, aż w końcu nie wytrzymał. Ta nieznośna
cisza kaleczyła jego uszy.
- Odezwiesz się jeszcze do mnie, czy masz zamiar milczeć?
- Co mam mówić? – odburknęła – Twoje towarzystwo mi nie
służy! – odwróciła się nie chcąc na niego patrzeć
- Gdybyś nie obsypała mnie mąką, nie byłabyś skazana na mnie…
- Chcesz się teraz ze mną kłócić?! – wrzasnęła – Ja to
zrobiłam przypadkiem! To ty wysypałeś na mnie paczkę tego białego świństwa! –
dziewczyna podeszła do niego i spojrzała mu w oczy. Chłopak nie wahał się ani
chwili i chwycił ją w talii. Szybko znalazła się przy nim. Ich twarze dzieliły
milimetry. Ta odległość niebezpiecznie się zmniejszała, aż w końcu połączyli
swoje usta w delikatnym pocałunku. Obojgu im bardzo się to spodobało. Clara
delikatnie odsunęła się i utonęła w jego czekoladowych tęczówkach. Zaraz po tym
wtuliła się w niego.
- Czy to możliwe, że ja… zakochałam się w tobie? – zapytała
niepewnie przygryzając wargę
- Wszystko jest możliwe – uśmiechnął się i oparł swoje czoło
o jej – To… zostaniesz moją dziewczyną?
- A nie zostawisz mnie dla pierwszej lepszej? – zaśmiała
się, a on skinął głową – Obiecaj! – zmieniła ton na poważny, ale po chwili
znowu zaczęła się śmiać
- Obiecuję – przyłożył jej rękę do swojej piersi – Czujesz?
– ona przytaknęła – Od teraz ono bije tylko dla Ciebie – przycisnął ją do
siebie i trwali w uścisku jeszcze kilka minut. Jak zawsze ktoś musiał przerwać
taką romantyczną chwilę. Do kuchni weszła babcia dziewczyny informując Diego,
że powinien już wracać do domu.
- To ja już idę – Clara zrobiła smutną minę i nie chciała
puścić jego ręki – No, nie smutaj już. Przecież jutro się zobaczymy. – chłopak
delikatnie musnął wargami jej policzek, który momentalnie zaczerwienił się.
Pomachali sobie i wyszedł.
Młoda Alonso
nie czekała długo, żeby znów zobaczyć ukochanego, gdyż po niedługiej chwili był
on już w swoim pokoju. Usiadła na parapecie i zaczęli porozumiewać się poprzez
miny. Co chwilę któreś z nich pokazywało sobie przez szybę serca. Gdy zrobiło
się późno, oboje poszli spać. Clara jeszcze długo myślała o brunecie, a gdy
zasnęła, śniła o nim.
Mówią ‘od
nienawiści do miłości’ albo odwrotnie… to akurat nieważne. W ich przypadku
wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że
nie będą mogli bez siebie żyć. Dwa różne charaktery. Dwie różne osobowości. A
jednak przeciwieństwa się przyciągają.
Każdy dzień mijał im bardzo szybko. Nawet się nie obejrzeli,
a już nadchodził koniec sierpnia. On nie zdawał sobie z tego zbytnio sprawy,
ale ona wiedziała, że będzie cierpiała, gdy już wróci do Buenos Aires.
Przez te dwa
niedługie miesiące bardzo się ze sobą zżyli, a co najdziwniejsze – Diego
przestał oglądać się za dziewczynami. Poza swoją cudowną Clarą, świata nie
widział. Tak słodko ze sobą wyglądali, że każdy kto obok nich przechodził,
wzdychał i mówił „Jaka piękna para”. Jak tu się z tym nie zgodzić?
W końcu
nadszedł dzień 31 sierpnia. Clara wiedziała, że tego dnia będzie musiała
rozstać się z Diego. Był jej pierwszym chłopakiem. Pierwszą, prawdziwą
miłością. Był dla niej wszystkim, a teraz musiała go zostawić. Serce jej
krwawiło, kiedy wstała rano ze świadomością, że w nocy wsiądzie na pokład
samolotu, którym poleci do Argentyny.
Siedziała w
pokoju tępo wpatrując się w ścianę. Myślała o tym, co zrobi kiedy go opuści. Przecież
kochali się, a dwojga zakochanych nie wolno rozdzielać. Rozmawiając z mamą
przez telefon wiele razy próbowała ją przekonać do pozostania w Hiszpanii i
uczenia się w tamtejszej szkole, lecz kobieta nie chciała się na to zgodzić.
- O czym tak myślisz? – ocknęła się słysząc głos bruneta
wychylającego się zza drzwi. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i
uśmiechnęła się delikatnie
- Nic ważnego – westchnęła – Gdzie dzisiaj idziemy? –
spytała, aby choć na chwilę zapomnieć o wyjeździe
- No nie wiem, nie wiem – usiadł obok niej i zaśmiał się –
Może dzisiaj zostaniemy tutaj? – Clara spojrzała na niego podejrzliwie, a ten
zaczął ją łaskotać
- Diego! Przestań! – próbowała jakoś uwolnić się od bruneta,
ale nie dawał za wygraną
- No dobra, dam Ci już spokój – pochylił się nad nią i czule
pocałował. Po policzku Clary spłynęła pojedyncza łza. Na szczęście nie zauważył
tego. Uświadomiła sobie wtedy jak bardzo będzie tęskniła za jego ustami, za
jego ramionami, za jego zapachem, za całym nim.
Ten dzień
spędzili wspólnie, świetnie się przy tym bawiąc. Kilka godzin przed wylotem,
Diego zaprosił swoją ukochaną na kolację. Morze, plaża, płatki róż, świeczki,
muzyka, jedzenie. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Po tym jak zjedli,
położyli się na kocu przy brzegu. Trzymając się za ręce spoglądali w niebo.
Było tam mnóstwo jasnych gwiazd.
- Diego… - zaczęła niepewnie
- Tak, kochanie? – spojrzeli sobie w oczy. Dziewczyna nie
wytrzymała i rozpłakała się. Diego przytulił ją i uspokajał, a ona nie mogła
wydusić z siebie słowa.
- Kotek… Ja wyjeżdżam – szepnęła zalana łzami – Muszę wracać
do domu. Do Argentyny.
- Jak to wyjeżdżasz?! – prawie krzyknął ze łzami w oczach -
Nie możesz mnie zostawić. Nie pozwolę na to. – wtuliła się w jego umięśnioną
klatę i oboje płakali.
Późnym wieczorem
wzięła swoje walizki i razem z babcią pojechały na lotnisko. Nie pożegnała się
z nim. Nie potrafiła tego zrobić. Właśnie czekała na odprawę, gdy gdzieś w
tłumie usłyszała swoje imię. Odwróciła się i zobaczyła Go. A jednak przyszedł
się z nią pożegnać. Była dla niego zbyt ważna, żeby tak po prostu ot tak mogła
sobie pojechać i już. Szybko do niej podbiegł i złapał za ręce.
- Nie chcę żebyś wyjeżdżała, ale nie jestem w stanie zrobić
nic abyś mogła zostać. – powiedział na jednym tchu – Chciałbym żebyś coś
wiedziała… Jesteś pierwszą dziewczyną, którą naprawdę pokochałem i, z którą
mógłbym być do końca mojego życia. Obiecaj mi, że nigdy o mnie nie zapomnisz,
nawet jeśli poznasz innego, zakochasz się w nim, założysz rodzinę… ale proszę,
obiecaj mi to! Kocham Cię i wiedz, że zawsze będę Cię kochał. Nic ani nikt nie
wypełni pustki w moim sercu, która zostanie tam po Tobie. – kiedy to mówił nie
powstrzymywał łez, ona także. Tak bardzo ją kochał, a odległość nie mogła zabić
ich miłości.
- Diego, ja też
bardzo Cię kocham i nie byłabym w stanie o Tobie zapomnieć. Będę bardzo
tęsknić. – kilka łez spłynęło po jej policzku. Zbliżyła się do niego i po raz
ostatni mogli poczuć smak swoich ust. Przez kilka sekund wszystko, co było
dookoła nich zniknęło. Byli tylko oni. Gdy oderwali się od siebie spojrzeli
sobie głęboko w oczy i płakali.
- Żegnaj – szepnęła tak cicho, że tylko on zdołał to
usłyszeć. Chwilę później zniknęła wśród wielu ludzi i już jej nie zobaczył.
Odwrócił się i tak po prostu odszedł…
Czy to naprawdę już koniec…?
„Daj mi jeszcze jeden dzień
Ponieważ chcę zobaczyć Cię tu
Daj mi jeszcze jeden dzień
Ponieważ musisz wiedzieć, że
Nocami myślę o Tobie"
Ponieważ chcę zobaczyć Cię tu
Daj mi jeszcze jeden dzień
Ponieważ musisz wiedzieć, że
Nocami myślę o Tobie"
_______________________________
Pierwszy part, który tutaj dodaje i już spieprzony :c
No, ale mówi się trudno, żyje się dalej...
No, ale mówi się trudno, żyje się dalej...
Hmm... nadal się zastanawiam, czy napisać drugą część, więc wybór należy do Was. Nie chcę nikogo zmuszać do czytania tego ;/
Dzisiaj powinien pojawić się jeszcze part Walentynkowy, jeśli zdążę go napisać.
Dzisiaj powinien pojawić się jeszcze part Walentynkowy, jeśli zdążę go napisać.
A w środę wróciła Justyna! Radujmy się!
No dobra jest 2 w nocy, więc to tyle ode mnie.
Besos i do następnego ;*
No dobra jest 2 w nocy, więc to tyle ode mnie.
Besos i do następnego ;*
Powiem po raz 64758536, że masz napisać drugą część, bo nie dostaniesz bransoletki z Krakowa.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dobranoc, znasz moją opinię.
Też Cię kocham, wesołych Walentynek!
ŻĄDAM DRUGIEJ CZĘŚCI! Już nie proszę, naprawdę. Ja jej potrzebuję, pragnę, chcę. No błaaaaaaaaaaagam, nie rób im tegoooo... ;( To takie smutne, jednocześnie urocze i takie... No brak mi słów! Cudownie napisałaś tego OneShota <3
OdpowiedzUsuńPiękna miłość, ale błaagam Cię - niech oni nie kończą w ten sposób :(
CHCEMY DIELARI! Nie tylko w realu - tutaj też.
Pięknie piszesz, czekam na więcej :)
Buziaki,
CarmenE.
Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, aczkolwiek wcześniej naprawdę nie miałam na to czasu. Teraz, kiedy już mam wolną chwilę nie wiem, co mogłabym napisać. Może to, że jesteś niesamowitą pisarką? Twój styl pisania jest po prostu niesamowity. Na pierwszy rzut oka widać, że nigdy ci nie dorównam. ♥
OdpowiedzUsuń