24.01.2014

[One Part] #3 Pablangie: "[...] wiem, że jesteś dla mnie stworzona."

*perspektywa Angeles*
Pablo zaprosił mnie na kolację. Między nami iskrzyło już od dawna. Znamy się od studiów, tu już będzie jakieś 7 lat. Jesteśmy dość mocno związani. Łączyła nas przyjaźń damsko-męska, ale jak się zazwyczaj dzieje - przerodziła się ona w miłość. Po pewnym czasie, gdy już pracowaliśmy w Studio21, zaczęliśmy się ze sobą spotykać. Udało nam się, jesteśmy bardzo szczęśliwi. Mam przeczucie, że ten wieczór będzie magiczny.
Przerwałam swoje rozmyślania i spojrzałam na zegarek - już szesnasta trzydzieści. Muszę być gotowa na dziewiętnastą. Wstałam szybko z łóżka i poszłam do łazienki. Odkręciłam kurek. Przeźroczysta ciecz zaczęła nalewać się do wanny, a ja dodałam przy okazji kokosowy płyn do kąpieli. Po chwili wskoczyłam do wody i zaczęłam taplać się w białej pianie. Po półgodzinnym myciu wyszłam z wanny i otuliłam się miękkim ręcznikiem z frotte. Sięgnęłam po pastę i szczoteczkę, po czym wyczyściłam swoje białe zęby. Wyszłam z łazienki i otworzyłam drzwi dębowej szafy. Zaczęłam szukać kiecki na dzisiejszy wieczór. Przesunęłam kolejny wieszak. Przyjrzałam się rzeczy - była to czerwona sukienka z rozkloszowanym dołem, który sięgał prawie do kolana. Wyciągnęłam ją z szafy, zabierając przy okazji bieliznę z bocznej półki. Założyłam na siebie wybrane ubrania i stanęłam przed lustrem. Pasowała na mnie idealnie. Podeszłam do toaletki znajdującej się tuż przy oknie. Rozpoczęłam szukanie czarnego lakieru. Znalazłam go dopiero w szufladzie. Pomalowałam sobie paznokcie na wyselekcjonowany kolor. Poczekałam aż wyschną i zabrałam się do dalszego szykowania. Sięgnęłam po cienie do powiek, które walały się pośród innych kosmetyków i eyeliner. Pociągnęłam po powiekach jasnym cieniem. Narysowałam cienkie kreski eyelinerem i przejechałam po rzęsach czarnym tuszem. Na sam koniec musnęłam usta czerwoną szminką. Została mi jeszcze fryzura. Postanowiłam, że pójdę w rozpuszczonych włosach, ale część z nich zepnę. Po chwili przejrzałam się w lusterku. Można powiedzieć, że było wszystko w porządku. Ponownie podeszłam do szafy, by zabrać z niej moje ulubione szpilki i ciemną kopertówkę, do której spakowałam telefon, portfel, chusteczki i parę kosmetyków. Wsunęłam buty na bose stopy oraz zwinęłam jeszcze z szafy czarną marynarkę. Znów spojrzałam na zegarek - jest za piętnaście dziewiętnasta. Jakim cudem się tak długo szykowałam? Po chwili usłyszałam dźwięk telefonu. To był Pablo. Pospiesznie wzięłam torebkę w rękę i wyszłam z domu, zamykając jeszcze drzwi na klucz. Mój ukochany czekał już w swojej srebrnej Toyocie. Wsiadłam do auta i przywitałam się z nim buziakiem w usta. Trochę go ubrudziłam szminką, ale od razu ją wytarłam. Odpalił samochód i pojechaliśmy na kolację. Pablo był jakiś nieobecny. Trochę się tego wystraszyłam, bo zawsze był rozmowny, towarzyski.
Po dwudziestu minutach stanęliśmy przed budynkiem, w której mieściła się Chila - restauracja, w której mieliśmy jeść. Wysiedliśmy z pojazdu. Złapałam mężczyznę za rękę i weszliśmy do środka. Znajdowało się tam mnóstwo stolików okrytych białym obrusem. Przy nich stały krzesła w ramach z ciemnobrązowego drewna z miękkim siedzeniem, które były obite kremowym materiałem. Jeden z pracowników zaprowadził nas do dwuosobowego stolika. Był on zastawiony srebrnymi sztućcami i dwoma kieliszkami. Znalazły się tam również świeczki w kolorze mojej sukienki i wazonik z małym bukiecikiem kwiatów. Pablo, jak dżentelmen odsunął mi krzesełko. Usiadłam na nim, a po chwili ujrzałam Pablita, który właśnie siadał naprzeciw mnie. Kelner podał nam menu:
-Co zamawiasz? - spytałam.
-Hmm. mam ochotę na fettucine z kurkami i cukinią. - odpowiedział zdenerwowanym głosem.
-Świetny pomysł, też to wezmę - odparłam z uśmiechem.
Mój chłopak zawołał kelnera i złożył zamówienie. Wziął jeszcze czerwone wino:
-Za chwilkę wracam, idę do łazienki - powiedziałam.
-Okej - rzekł Pablo.
Wstałam od stolika i ruszyłam do wspomnianego wcześniej pomieszczenia.

*perspektywa Pablo*
Kelner właśnie przyniósł nasze dania i nalał do kieliszków wino. Bardzo się boję, że Angie nie przyjmie moich oświadczyn. Wyjąłem pudełeczko, by jeszcze przyjrzeć się pierścionkowi. On jak na złość wpadł mi do talerza Angeles. Spróbuję go wyciągnąć. O nie, ona już tu idzie! No, to już po mnie... Moja dziewczyna usiadła przy stoliku i zaczęła pałaszować posiłek. Ja również. Myślałem, że ona połknie ten pierścionek. Modliłem się w duchu, żeby się tak nie było. Przełykałem z trudem kolejne kęsy oraz patrzyłem na moją ukochaną jak je spokojnie popijając wino. Uważnie patrzyłem na kawałki fettuccine, które spożywała Angie. Nagle zobaczyłem pierścionek na widelcu unoszonym przez Angeles. Kamień spadł mi z serca, że on jeszcze nie pojawił się w jej żołądku. W głowie miałem jednak tylko to by powstrzymać dziewczynę od połknięcia tego elementu biżuterii. Dość spontanicznie krzyknąłem:
-Angie, zostaw! - wyrywając jej przy okazji widelec z ręki.
-Co się stało?! - zapytała wystraszona i spostrzegła na widelcu najważniejszą rzecz tego wieczoru.
Zdjąłem ze sztućca pierścionek wykonany z białego złota z dziewiętnasto-karatowym brylantem, który przypominał mi piękne, świecące oczy szczególnej postaci w moim dwudziestodziewięcioletnim  życiu. Wyczyściłem go serwetką i uklęknąłem przed dziewczyną.
-To nie miało tak wyglądać, ale już nic nie zmienię. Kochana, cudowna, piękna Angeles, "gwarantuję, że będą trudne chwile. Gwarantuję, że kiedyś oboje lub jedno z nas będzie chciało odejść. Ale gwarantuję też, że jeśli nie poproszę Cię o rękę, będę tego żałował do końca życia, ponieważ w głębi serca wiem, że jesteś dla mnie stworzona."* Angie, zostaniesz moją żoną? - zapytałem z nadzieją.

*perspektywa Angeles*
Nie wiedziałam co powiedzieć. Zatkało mnie. Oczy wszystkich ludzi, którzy znajdowali się w restauracji były skierowane na nas. Słyszałam za swoimi plecami ciche szepty, które namawiały mnie do przyjęcia oświadczyn i powiedzenia "tak". Po chwili niezręcznej ciszy, z lekką chrypką powiedziałam:
-T...tak. Zostanę twoją żoną! - mocno przytuliłam Pabla i powiedziałam mu do ucha "bardzo Cię kocham", zaś on odpowiedział mi "ja też Cię bardzo kocham". Oderwaliśmy się od siebie, a mój chłopak, raczej narzeczony wsunął na mój serdeczny palec prawej ręki piękny pierścionek. Potem nasze usta złączyły się w głębokim, namiętnym pocałunku. Goście restauracji zaczęli nam bić głośne brawa. 

***************
Kiedy sytuacja w restauracji nieco ucichła, Pablo i Angie chcieli dokończyć jedzenie, ale nie mogli od siebie oderwać wzroku. Mężczyzna poprosił o rachunek, lecz nadal patrzył w oczy narzeczonej. Po kilku minutach kelner przyniósł kwitek, a Pablo wyjął z kieszeni marynarki skórzany portfel i zapłacił za niezjedzone do końca dania. Chwilę później dodał "reszty nie trzeba". Od chwili kiedy wręczył Angie pierścionek, nie puścił jej ręki. No może jedynie podczas płacenia, ale od razu ponownie złapał ją za dłoń. Postanowili opuścić Chilę. Korzystając z okazji, że trzyma ją za rękę, przyciągnął ją do siebie i wtuleni w siebie wyszli z restauracji. Poszli w stronę parku, w którym niegdyś spędzali mnóstwo czasu. Nawet przez chwilę nie pomyśleli o powrocie do domu, chociaż było już późno i chłodne wrześniowe powietrze ich do tego zmuszało. Byli zajęci myśleniem o sobie nawzajem. Angie prawie cały czas wpatrywała się albo w swoją dłoń, albo w swojego narzeczonego:
-Wiesz co, ten pierścionek jest przepiękny. - powiedziała z zachwytem kobieta.
-Nie sądziłem, że aż tak Ci się spodoba - odrzekł Pablo.
-Bardzo, bardzo, bardzo Cię kocham - zakomunikowała Angeles i stanęła przed swoją sympatią.
-Ja też Cię kocham, przecież gdybym nie darzył Cię tym uczuciem, to nie byłabyś moją narzeczoną - powiedział mężczyzna po czym ją pocałował. Ona odwzajemniła jego pocałunek.
Szli dalej. Idąc tak, wyglądali jakby byli na pierwszej randce. Byli dla siebie stworzeni. Sprawiali wrażenie dwojga nastolatków, których nic dookoła nie obchodzi. Żyli w innym świecie. Byli ciekawi jak dalej potoczy się ich życie. Będą poznawali siebie od nowa. W tym momencie zaczynał się następny etap w ich wspólnym życiu. 
Zakochani wrócili do samochodu. Pablo odwiózł ją do domu rodziny Castillo, gdzie mieszkała. Długo się ze sobą żegnali, ale był już czas, żeby Angie poszła do willi. Niechętnie oderwali się od siebie. To był już ich ostatni całus na dziś. Powiedzieli sobie dobranoc i dziewczyna wyszła z samochodu, zaś on odjechał. 

*perspektywa Angeles*
Przekroczyłam próg domu. Zdjęłam szpilki, żeby nikogo nie obudzić. Było już po północy. Po cichu udałam się do swojego pokoju. Włożyłam buty do szafy, zaś marynarkę powiesiłam na wieszaku. Usłyszałam pukanie. Zdziwiłam się kto mógłby do mnie przyjść o tej porze. Powiedziałam "proszę", a w drzwiach ujrzałam Violettę:
-Ej, a ty czemu nie śpisz? - zapytałam siostrzenicę.
-Czekałam aż wrócisz, chciałam się dowiedzieć gdzie byłaś - odpowiedziała z uśmiechem Viola.
-Jak już jesteś, to Ci coś pokażę - usiadłam przy dziewczynie i podsunęłam jej swoją prawą dłoń. Ona spojrzała się na nią, a potem na mnie.
-Ojekuu, jaki cudowny pierścionek! Kto Ci się oświadczył? - spytała.
-Pablo, dyrektor Studia21, nie mówiłam Ci tego, ale spotykamy się odkąd zaczęłam pracować w szkole. Tak na prawdę, to znamy się od 7 lat, bo razem studiowaliśmy i się przyjaźniliśmy - rzekłam.
-Kiedy ślub? Będę mogła być druhną? Zamieszkasz z nim? - rzuciła we mnie serią pytań Violetta.
-Jeszcze nie wiemy, ale będziesz mogła być druhną. Prawdopodobnie zamieszkam z Pablo, ale nie martw się, przecież będziemy się widzieć w szkole, będę często tu przychodzić. Pamiętaj, zawsze będę przy tobie - powiedziałam.
-Będę pamiętać - siostrzenica mnie przytuliła.
-No dobra, a teraz zmykaj, bo nie wstaniesz jutro do szkoły, jutro są przecież przesłuchania. Dobranoc Violu! - zakomunikowałam ze śmiechem dziewczynie.

-Już idę, już idę, dobranoc - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Chwilę później była już za drzwiami.
Poszłam do łazienki, by wykąpać się po dzisiejszym dniu. Zdjęłam sukienkę i szybko wskoczyłam pod prysznic. Ciepła woda zaczęła spływać po moim ciele, dając mi uczucie błogiego relaksu. Po kilku minutach wyszłam z kabiny i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czystą bieliznę i piżamę. Ubrałam się, a chwilkę później siedziałam już pod kołdrą. Towarzyszyło mi światło lampki nocnej usadowionej na etażerce. Zsunęłam z palca pierścionek i ponownie zaczęłam mu się przyglądać. Jakie ja mam szczęście w życiu. Jestem zaręczona z najukochańszym mężczyzną na świecie, mam wspaniałą siostrzenicę, którą traktuję jak córkę i łączę pracę z pasją, czego chcieć więcej? Na zegarku ujrzałam pierwszą w nocy. Muszę iść spać. Jutro są przesłuchania, a ja jestem w komisji. Odłożyłam pierścionek, zgasiłam światło i odpłynęłam do krainy Morfeusza.



* cytat pochodzi z filmu "Uciekająca panna młoda" :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
To było napisane w... lipcu! Pisałyśmy to razem. Ja siedziałam w salonie razem z gośćmi i pisałam w zeszycie rozdział, który stał się OS, z telefonem w ręku, i rozmawiałam sobie z Agatą OP przez facebooka (ona była akurat we Włocławku). Ona chciała, żeby Angie połknęła ten pierścionek i oświadczyny były w szpitalu, ale ją od tego odciągnęłam. 
Kolejny part się piszę (tj. 2 część partu o Naxi). Będzie w przyszłym tygodniu (prawdopodobnie 1.02), a potem wyjeżdżam na 9 dni, więc może znajdę czas żeby coś skrobnąć. Jedzie ktoś może do Zawoi od 3.02? XD Chętnie się zaprzyjaźnię :D 
Cześć, wam! ;)

2 komentarze:

  1. Kochanie!
    Naprawdę doskonała miniaturka.
    Uwielbiam Pablangie, po prostu kocham! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. P.S: Zapraszam na drugi rozdział. *.* xD

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy